Po nieco ponad dwóch latach od złożenia wymarzonego komputera z niepochamowaną radością powracam do grania na konsoli. Aspektów, dla których podjąłem taką decyzję, jest co najmniej kilka, o czym z ochotą opowiem nieco później. Chciałbym jednak przybliżyć nieco główny wątek tej opowieści, którym będzie przewaga wydań pudełkowych nad cyfrą.
Usłyszałem kiedyś takie zdanie, że w życiu najważniejsze są wspomnienia. Im jestem starszy, tym bardziej się z tym stwierdzeniem zgadzam. Bardzo często powracam do minionych chwil i wspominam jak to stary człowiek, z tęsknotą i uradowaną, umalowaną sentymentem twarzą. W moim przypadku bardzo często wspomnień czar jest silnie przypisany do gry, którą w danym momencie ogrywałem. Ni stąd, ni zowąd przypomniało mi się, jak spędzałem czas przed świętami Bożego Narodzenia tuż przed wyjazdem do rodzinnego domu, trzaskając niemiłosiernie w Monster Hunter: World na PS4. Nie była to jakaś wyjątkowa chwila, można rzec, że coroczna tradycja. A jednak potrafiła się ona zakorzenić mocno gdzieś w otchłani mojego mózgu.
Tylko co ma piernik do wiatraka. Przecież równie dobrze mogłem ogrywać tenże tytuł kupiony w cyfrowym sklepie na kompie, wspomnienia byłyby przecież takie same — w końcu chodzi o grę. No i właśnie tutaj jest pies pogrzebany — w moim przypadku jest zupełnie inaczej. To pudełko ma w sobie jakąś magię, którą nawet ciężko mi jest opisać. Nawet pamiętam, jak go kupowałem w sklepie i gdzie później poszliśmy z moją Żoną. Pamiętam, jak siedziałem na turkusowej pufie przed telewizorem i trzaskałem te potwory wielkim mieczem, a obok było to piękne niebieskie pudełko.
PS4 miałem analogicznie przez taki sam okres czasu jak teraz mam PC. Z pewnością ograłem na blaszaku więcej tytułów, gdyż nieco odpuściłem w tym okresie w pracy i miałem zdecydowanie więcej czasu na elektroniczną rozgrywkę. I wiecie co? Pamiętam może ze 3 gry. Reszta to tylko jakaś mglista papka, do której nie mam żadnych emocji. To przeokrutnie smutne. Nie chcę sobie tego odbierać. Bo taniej? Bo szybciej? Bo lepsza grafika? Nie, to ja podziękuję. Wracam pograć na moim Switchu w Luigi's Mansion 2, oglądając przy okazji to piękne pudełko z kartridżem, mając nadzieję, że następna generacja nie pożegna tego kawałka plastiku.